Wspomnienia (lipiec - sierpień 2006)


Lato – upał mamy nieznośny i do tego brak fajnego światła po prostu patelnia. Czasami rano i przed zachodem słońca uda się ukraść jakiś fajny motyw. W przyrodzie zapanowała cisza i z wielką przyjemnością fotografuję ludzi nad Wisłą, wypas krów oraz życie nad brzegiem rzeki.

     


Połowa lipca i nagle telefon od przyjaciela Bogusia Sępioła z Kunowa, że już czas przyjeżdżać na żołnę – niezwykle kolorowego ptaka który gniazduje w Polsce tylko w kilku miejscach w norkach wykopanych w stromych ścianach wąwozów lessowych lub w jakiś wyrobiskach piachu. My atakujemy malownicze wąwozy na kielecczyźnie. Wyruszam z innym fotografem przyrody Rafałem Siekiem, a na miejscu spotykamy jeszcze jednego fotografa – Marcina Karettę – niezła ekipa. Dzielimy się pracą i na zmianę fotografujemy. Marcin gdzieś zniknął – obiecał wypić z nami piwo ! Ja z Rafałem biwakuję na wzgórzach kilka dni – niezła zabawa upał i lessowy pył jak mąka – nagrodą są żołny – bajecznie kolorowe i niezwykle atrakcyjne do obserwacji i fotografii.

     


Święta Góra – Grabarka. Jestem tu w najważniejszym miejscu polskiego prawosławia gdzie w sierpniu na Święto Przemienienia Pańskiego przybywają całe tłumy wiernych niosących ze sobą krzyże – ich wielkość uzależniona jest od ważności i intencji z jaką przybywają wierni. Większość ludzi z krzyżem i na kolanach obchodzi cerkiew raz lub trzy razy zanim postawi swój krzyż obok innych tuż obok cerkwi. Panuje podniosła atmosfera modlitwy i misterium, które odbywa się wśród nadbużańskiej przyrody. Jestem tutaj z wiernymi przez 2 dni, śpię obok cerkwi z pielgrzymami i staram się uchwycić coś co jest nie do uchwycenia…..

     

     


Będąc na Bugiem odwiedzam znajomych ojców w klasztorze w Jabłecznej, gdzie w miłej atmosferze zajadając się wspólnie lodami fotografuję wyrób świec, które są nierozłącznym elementem w obrządku prawosławnym. 

     


Akcja „dzikie“ krowy – jest takie ostatnie miejsce nad Bugiem gdzie codziennie w sezonie pływają w rzece krowy – nie dla przyjemności ale z konieczności. Krowy mieszkają po jednej stronie rzeki, a pastwisko mają po drugiej stronie. Każdego dnia w asyście gospodarza w drewnianej łódce płyną sobie Bugiem krowy – klasyka ! A ja chłonę te ostatnie widoki całym sobą – musi mi to starczyć na długo…….. może ten rok był ostatni ? Nikt już nie chce się tak trudzić i ganiać przez rzekę dzień w dzień krowy.
Siedziałem tam kilka dni.




W sierpniu w ramach projektu ochrony rzeki Krasnej na kielecczyźnie filmuję i fotografuję zbiór starej odmiany pszenicy – orkiszu. Koszenie kosą, a potem młócenie cepami tak jak kiedyś. Cepy wisiały w stodole nie używane od lat – teraz się przydały. Młócenie było w stodole – silne rytmiczne uderzenie cepem oddzielało plewy od ziarna, zmieszana całość była wkładana do koszyków wyplecionych z korzonków sosnowych (specjalność miejscowych) i następnie delikatnie wysypywana na ziemię. Otwarte szeroko drzwi od stodoły powodowały, że na powstałym przeciągu plewy były wywiewane poza stodołę, a czyste ziarno spadało na ziemię. Czynność tą powtarzano kilkakrotnie pokazując nam jak to jeszcze całkiem niedawno robili wszyscy w okolicy.

     


Wakacje trwają i jadę razem z żoną i córką na obóz ornitologiczny nad Wisłę. W okolicach Pawłowic siedzą naukowcy i badają ptaki – trzeba zaszczepić córkę nowym spojrzeniem na przyrodę - łapanie ptaków - po co, na co i dlaczego. Edukacja przebiega w miłej atmosferze wśród znajomych ze studiów i wśród nowych studentów. 
Co raz biegniemy do Wisły na kąpiel a wieczorami fotografuję z córką rzekę.

     


Coś tam popadało – jest szansa na mgiełki. Jadę z Jolą przespać się nad Wisłę w nadziei, że rano będzie coś ciekawego – nie myliłem się – wychodzę z namiotu i przez dłuższą chwilę jestem w innym świecie….

     


W wolnych chwilach w ostrym wakacyjnym świetle bawię się nową zabawką aparatem otworkowym – coś niesamowitego, drewniane pudełko z niewielką dziurką. Trzyma człowiek ten kawałek drewna i z całych sił stara się uwierzyć że to aparat fotograficzny – od tego się zaczęło ! Wybieram motyw, staram się wyobrazić kadr – nie ma przecież wizjera. Chwilę myślę jaka ekspozycja – potem odsuwam drewnianą zapadkę i naświetlam film licząc na głos sekundy. To prawdziwa magia, człowiek nie jest niczego pewien po prostu czaruje – za jakiś czas wywołuję filmy i mało co nie spadam ze stołka – efekt niesamowity, wszystko widać i do tego ta nierealność, ulotność, to coś urodziło się w drewnianym pudełku stojącym na drewnianym paliku wśród nadwiślańskich wierzb…..

     
 

00  01  02  03  04  05   06  07  08  09  10  11  12  13  14  15  16  17  18

 

© Prawa autorskie do zdjęć i tekstów zamieszczonych  na tej stronie są zastrzeżone i chronione polskim prawem. 
Fotografie są własnością spadkobierców Artura Tabora i nie mogą być wykorzystywane bez ich pisemnej zgody !


Webmaster: Zbigniew Cieśla zc@plusnet.pl