Wspomnienia (czerwiec - listopad 2009)


W maju i czerwcu, dużo czasu zajmują mi wyjazdy z "Dziką Polską" i realizacja
kolejnych odcinków do TVP. Na szczęście bywamy w samych ciekawych miejscach, dzień jest długi i starcza czasu na fotografię i ujęcia filmowe do moich projektów.

  
 
Często jesteśmy nad Biebrzą, poznaję ciekawych ludzi i nadstawiam ucha gdzie dzieje się coś ciekawego. W maju obserwowałem tokowisko batalionów, widziałem uciekające przed rojami komarów bociany białe, obserwowałem łosie sławną Matyldę i jej potomstwo, widziałem kilkudniowe małe łoszaki oraz świat człowieka związanego z rzeką. Z miejscowymi pasłem krowy i cieszyłem się wolnością. Pływałem drewnianymi łódkami. Dużo czasu spędziłem na Czerwonym Bagnie, gdzie niedługo kończę realizacje filmu o tym miejscu. Biebrza wciąga mnie bardzo powoli, to nie jest miłość od pierwszego wejrzenia jak było z Bugiem. Tutaj na Bagnach człowiek jest strasznie sponiewierany i tylko czasami jest nagroda w postaci ciekawych obserwacji i zdjęć. Trudno tu też o intymność zawodową, za dużo ludzi!!!. Strasznie mnie to rozprasza.
 
      
 

   
 
              


 
W drodze nad Biebrzę na szczęście jadę przez Bug, staram się tak dobrać trasę aby pobyć tu jak najdłużej. W czerwcu miałem ciekawą przygodę, która obrazuje w pełni naszą pracę. Jest takie miejsce nad Bugiem, gdzie na łąkach stoi mała drewniana stodółka kryta strzechą, a na niej mieszkają bociany białe. Miejsce wyjątkowe i jedno z ostatnich. Uparłem
się na ciekawe zdjęcie, chodziło mi nie o samego bociana ale o pokazanie całości: łąka, stodółka i bocian.
Trudno w to uwierzyć ale próbowałem to zdjęcie zrobić 3 lata, jadąc nad Biebrzę albo w inne miejsce gdzieś na wschód tak dobierałem trasę aby przejechać obok moich bocianów, często też spałem w namiocie tuż obok nich aby rano coś zrobić i dalej w trasę. Niestety zawsze coś, zazwyczaj były chmury, albo nie było ich wcale. Czasami jak coś zrobiło się ciekawiej to nie pozowały bociany i tak przez 3 lata, co zrobiłem szło do kosza, zacząłem już myśleć, że to jakaś zaczarowana stodoła....
 
  

W końcu zdarzył się cud. Wracam znad Biebrzy, cały czas leje deszcz i wieje silny wiatr. Wracam po kilku dniach siedzenia w krzakach, przemoczony, głodny i zły. Jest mi wszystko jedno i mam chęć pobyć sam ze sobą. Jadę do bocianów, gaszę silnik i nawet nie wychodzę z samochodu, opatulam się w śpiwór puchowy i zapadam w letarg, krople deszczu uderzające o samochód działają kojąco....Pół godziny przed zachodem słońca w burym i ciemnym niebie zrobiła się wąska niebieska szczelina i o dziwo wszystkie znaki wskazywały, że dziura jest na osi zachodzącego słońca i za moment słońce w nią wpadnie.
To co zaraz się stało to są cuda, światło jak z bajki ! ciepłe i niskie, chmury jak z bajki ! Bociany zaczęły latać i otrzepywać się z deszczu bajka ! Biegam z aparatami jak opętany, jak to ktoś widział z boku musiał być w szoku. Takiego "ognia" w sobie dawno nie miałem, byłem tak wyposzczony, że nie mogłem tyle lat zrobić tu zdjęcia, a tu nagle aż za dużo cudów na raz....po chwili wychodzi jeszcze tęcza !!!

  
 
Za ten dzień warto dać na tacę, rano się budzę i co ? nic ! beznadzieja ! aż trudno uwierzyć, że tu był cud, patrzę na wyświetlacz aparatu i wiem, że wczoraj to była prawda. Jeszcze jestem ciekawy co na slajdach ale je trzeba najpierw wywołać....taka to nasza robota...
 
   


 
W czerwcu spotykam się z Rafałem Siekiem, fotografem przyrody z którym od kilku lat realizuję trudny projekt "W koronach drzew" Póki jeszcze mamy siły budujemy kryjówki wysoko na czubkach drzew i podpatrujemy życie, które tam się toczy. W tym roku obserwowaliśmy sceny rodzinne z życia bocianów czarnych i orlika krzykliwego.

  

To są bardzo ciężkie tematy, wymagają pracy zespołowej przy budowie ukryć i potem podczas fotografowania i filmowania. Trzeba mieć całą masę sprzętu do wspinania na drzewa, swoje patenty na ukrycia i metody pracy. Do tego dochodzi masa biurokracji: papiery, zezwolenia od instytucji i urzędów, które sprawują ochronę nad np. gatunkami objętymi ochroną strefową, współpraca z lasami itp. Trzeba się solidnie nabiegać z papierami zanim człowiek wejdzie na drzewo....ewolucyjnie ponoć już dawno zeszliśmy z drzew ale niektórych tam jeszcze ciągnie....
Robota ciężka ale jest cała masa adrenaliny i w nagrodę możemy podpatrzeć aparatami ciekawe sceny z życia zwierząt, których niewiele osób widziało. Las żyje na każdym poziomie....Trudno opisać przeżycia jakie nam towarzyszą siedząc na czubku drzewa, na jednej gałęzi z bocianem czarnym.... ten sam wiatr kołysze naszymi domami.....
 
 

     


 
Latem remontuję swoją przedwojenną chałupę na Busieńcu, cieszę się pracą fizyczną i postępującymi efektami pracy. Aparat leży tuż obok i nie pozwala do końca zapomnieć o fotografii. W niektórych miejscach nie da się nie fotografować. Przed domem bocian na gnieździe, dojrzewają zboża, piękne niebo i bocian na stodole....kto oprze się takiemu widokowi ? Odkładam siekierę i dłuto i chwytam aparat, jakoś dziwnie leży w ręku coś tak delikatnego, ręce stwardniały od pracy... idę do stodoły po deskę, a tu siedzi puszczyk i się na mnie patrzy - nie da się pracować ! Ja do stodoły on wylatuje, ja ze stodoły on wlatuje... robię zdjęcia.

  

W domu na moje opowieści żona się dziwi, Ty remontujesz chałupę czy fotografujesz ? Zdecyduj się chłopie na
coś bo zwariujesz. Może i tak ale tam się nie da inaczej. Robię dalej, a tu tęcza na niebie...
Teraz jesienią pojechałem na porządki i co ? znowu zostałem sterroryzowany przez zwierzaki. Mam plan idę do stodoły spalić stare siano, nie mogę siedzi tam puszczyk... stodoła zajęta, wykopuję kwiatki dalie na zimę i zanoszę do piwnicy pod dom, nie mogę... w piwnicy śpi nietoperz gacek brunatny ! Idę pozbierać orzechy włoskie, nie mogę ! wiewiórka się wścieka, że jej zabieram, idę do wychodka za stodołę - nie mogę! tuż obok pasą się sarny na rzepaku.....

  

Wracam do domu do Puszczy Kozienickiej. Porządków nie było ale zdjęcia zrobiłem...
W domu znowu słyszę od żony.. Ty się na coś zdecyduj albo porządki albo zdjęcia - wybrałem zdjęcia odpowiadam...
  
   


 
Latem podczas wyjazdu z TVP (Dzika Polska) miałem okazję zobaczyć nowy dla mnie gatunek zwierzaka. Nagrywaliśmy program o suśle moręgowanym. Poznałem Andrzeja Kepela szefa towarzystwa "Salamandra", który pilotuje akcje ratowania tego susła. "Salamandra" od 2004 r. prowadzi program reintrodukcji tych zwierząt, czyli przywracania ich naturze. W Polsce susły moręgowane wyginęły pod koniec lat 70, ostatni żywy widziany był w 1983 r. Potem gatunek został uznany za wymarły w naszym kraju. Pięć lat temu przyrodnicy z "Salamandry" sprowadzili grupę susłów ze Szwajcarii i z Węgier. W poznańskim zoo zwierzęta się rozmnożyły - w 2005 r. można było więc pierwsze susły wypuścić na wolność. Zamieszkały w Kamieniu Śląskim na Opolszczyźnie. Potem co roku trafiały tam kolejne susły - dziś ich kolonia liczy ok. 200 dorosłych zwierząt.

  

Latem 2009 roku miałem okazję być podczas wypuszczania kolejnych osobników. To było duże przeżycie, widzieć taki moment.



Pod koniec sierpnia znajduję trochę czasu aby popaść krowy nad Wisłą. Dni były upalne i chciałem pokazać kąpiące się krowy. Niestety krów coraz mniej.....Znalazłem niedaleko Puław ciekawy obrazek. Nad brzegiem rzeki rosły stare topole, pod nimi siedział znudzony pastuch, strugał patyka i leniwie zaciągał się papierosem. Tuż obok niego jeszcze bardziej znudzone stały w wodzie krowy....czas stanął w miejscu... siadłem i ja ....
 
 
 

Wrzesień to czas, kiedy ożywają pola. Są jeszcze takie mikroświaty, gdzie możemy zobaczyć ciężką pracę polskiego chłopa w tradycyjnym wydaniu. Rozległe pola, miedze, śródpolne grusze, a między nimi chłop pracujący z koniem i wykopujący ziemniaki. Na skraju pola stoi wóz konny, a w jego kierunku na kolanach posuwa się grupa osób (żona, dzieci, znajomi..)

  

  

  

  

Wszyscy wybierają z ziemi ziemniaki, które potem trzeba zanieść do wozu i wysypać. Praca ciężka ale atmosfera jest zawsze wesoła, wszyscy żartują i rozmawiają. Nad nami ciągną żurawie, co raz odzywa się zaniepokojona kuropatwa, tuż obok poluje srokosz na wypłoszone gryzonie. Na skraju pola dzieci układają kopki z pęt ziemniaków. Pod koniec dnia załadowany po brzegi wóz oddala się w kierunku wsi. Dzieciaki podpalają kopki z pętami ziemniaków. Dookoła nas pojawia się biały dym, sceneria jak z bajki, dzieciaki mają radochę, nareszcie czas na zabawę, skaczą przez palące się kopki. Słońce powoli zachodzi podświetlając moje kadry ciepłym światłem. Czas stanął w miejscu....to był piękny dzień.

  

  

Kolejne wrześniowe dni przynoszą kolejne przeżycia. Na ziemi lubelskiej suszę z miejscowymi liście tytoniu i uczestniczę w wykopkach.

  
 


 
Jesienią kręcimy kolejne odcinki "Dzikiej Polski". Z kamerą i aparatami zawędrowaliśmy min.nad Bug, Wisłę i Biebrzę. Mieliśmy dużo pracy, nagrodą były zdjęcia. Szczególnie w pamięci zapadł mi wyjazd nad Biebrzę, gdzie jesienią mogłem podziwiać tęczę nad bagnami i obserwować łosie.
 
  
 
 
 

W połowie października mamy plener naszego Okręgu Związku Polskich Fotografów Przyrody ( Okręg Roztoczańsko-Podkarpacki). Spotkaliśmy się w Piotrawinie nad Wisłą.

Aura była bardzo kapryśna, ale były ciekawe momenty, np. śnieg i kolorowe drzewa. Był to czas spędzony razem z rodziną w grupie przyjaciół, czas na naładowanie akumulatorów. Wieczorem liczne pokazy zdjęć uczestników pleneru. Ja prezentowałem pokaz o Wiśle pt." Wisła, Królowa Rzek".
 
  



Czasami jest tak, że uganiamy się po krzakach za jakimś zwierzakiem, a czasami zwierzaki przychodzą same do nas. Córka poinformował mnie, że do naszego kompostownika wpadł jeż. Siedział tam kilka dni. Wsadziłem mu deskę po której mógł swobodnie wychodzić. Nocą chodził na spacery, a na dzień wracał i spał.

Zastanawiałem się czy polubił to miejsce czy nie mógł znaleźć drogi do wolności. Teren mam ogrodzony, obok dużo innych posesji, drogi itp. Krótko mówiąc postanowiłem mojego jeża wywieść poza teren zabudowany. To był fajny jeż, mało się bał, chyba lubił ludzi ? Ciekawie się rozglądał i śmiało poszedł na nieznaną mu łąkę.
 
    



Na początku listopada uczestniczę w warsztatach zorganizowanych w Janowie Podlaskim. Organizatorem spotkania była Małgorzata Piekarska z Miejskiego Ośrodka Kultury w Białej Podlaskiej. Tematem warsztatów były "Kontrasty" - szukaliśmy w krzakach motywów, które pasowały by do tego tematu. Wieczorami spotkania i wymiana doświadczeń.
 
  
 
    
 
 

00  01  02  03  04  05   06  07  08  09  10  11  12  13  14  15  16  17  18

 

© Prawa autorskie do zdjęć i tekstów zamieszczonych  na tej stronie są zastrzeżone i chronione polskim prawem. 
Fotografie są własnością spadkobierców Artura Tabora i nie mogą być wykorzystywane bez ich pisemnej zgody !


Webmaster: Zbigniew Cieśla zc@plusnet.pl